Apokalipsa przyjdzie więc z ziemi?
Odpowiedź pochodząca od Boga jest jednoznaczna. Tak, z ziemi. A jej imię będzie brzmiało „wojna”.
Tym razem jednak słowo na określenie tego, co nas czeka, ma jedynie znaczenie analogiczne. To będzie wojna, ale nie taka jaką znamy. Będzie to wojna, która powinna otrzymać inną, gorszą i bardziej przerażającą nazwę.
Już w 1873 r. na określenie czekającej nas „innej wojny” Niebo zaczyna używać odmiennych słów. Kilkoro dzieci w wieku od 8 do 12 lat słyszy w Medelsheim, jak Maryja mówi o czekającej świat „wielkiej, krwawej łaźni”. Podobnie głosi Fatima, w której Maryja przekazała bł. Hiacyncie, że „jeśli ludzie nie zmienią życia, Matka Najświętsza ześle na świat karę, jakiej dotąd nie widziano”. Ciekawe, że wizjonerka, powtarzając słowa Matki z Nieba, dodała: „Najpierw spadnie ona na… Hiszpanię”.
Czyżby wojna domowa w Hiszpanii (1936-1939) była dla nas „znakiem”, który może nam wyjaśnić zagadkę tego, co nas czeka niebawem?
Trudny to dla nas znak. Bo okrutny konflikt, w którym nie było zewnętrznego wroga, wojna wewnętrzna samo wykrwawiającego się narodu, ukazuje schemat czekającego nas konfliktu – ale tylko pierwszej jego fazy. Znakiem drugim fazy jest wojna światowa (1939-1945), która ma nam unaocznić okrucieństwo wojny, jaka czyha na nas w nadchodzących latach.
Jak wyglądała kara, która najpierw spadła na ziemię hiszpańską?
Konflikt zbrojny w Hiszpanii był nowym rodzajem wojny. Po raz pierwszy główną broń stanowiły czołgi i samoloty, po raz pierwszy bombardowania były wymierzone w ludność cywilną.
Czy to znak, że „w nowej wojnie” pojawi się „nowa broń”, która będzie siała powszechną śmierć – nie tylko wśród żołnierzy, ale też niewinnych cywilów?
Przyjrzyjmy się dalej hiszpańskiej wojnie domowej. Okazuje się, że obie strony konfliktu dopuszczały się w niej niewyobrażalnych okrucieństw wobec zupełnie niewinnych osób. W ludziach obudziły się bestie z piekła, których wściekłość skierowała się przede wszystkim w stronę Kościoła.
Biskupi portugalscy pisali:
Aż nie chce się nam wierzyć, że w ciągu całej historii chrześcijaństwa nie było takiej eksplozji nienawiści przeciwko Jezusowi Chrystusowi i Jego świętej religii (…). Metody profanacji były tak niesamowite, że nie można nie przypuszczać, iż nie zostały one zrodzone bez sugestii diabolicznych.
Okrucieństwa były straszne. Przytoczymy jeden przykład: w prowincji Ciudad Real matkę dwóch jezuitów zamordowano, wciskając jej do gardła krucyfiks. Kapłanów biczowano na śmierć, palono, grzebano żywcem. Był to czas wielkiego cierpienia Kościoła. W ciągu trzech lat wojny domowej zamordowano 11 biskupów, zginęło dwanaście procent zakonników i trzynaście procent księży. Śmierć poniosły 283 zakonnice. Mordowano również ludzi świeckich wyznających głośno swoją wiarę.
Czy to drugi rys czegoś „gorszego niż wojna”? czy Kościół czeka przejście przez epokę krwawych prześladowań?
Ale to nie koniec apokaliptycznych zapowiedzi ukrytych w tamtej wojnie domowej. Co powiemy, gdy usłyszymy, że koniec wojny domowej w Hiszpanii obwieszczał nadejście nowego konfliktu, który całkowicie zmienił postrzeganie wojny w świadomości całego świata? Chwilę po zakończeniu wojny w Hiszpanii wybucha przecież druga woja światowa! I to ona staje się symbolem kary, „jakiej dotąd nie widziano”, tego, co dla nas niewyobrażalne…
W lutym 1980 r. wizjonerka i stygmatyczka Amparo Luz Cuevas z El Escorial usłyszała inne określenie nadciągającej wojny: „kataklizm bez precedensu”. W 1993 r. w słowackiej Litmanowej Ivetka Korcakowa ostrzega: „Jeśli nie powiedzie się odnowa, skutkiem będzie coś gorszego niż wojna”.
Belgijska tercjarka Bertha Petit (1943) z Brukseli mówiła, że „coś gorszego niż wojna” zostanie poprzedzone czasem pozornego pokoju na świecie. Skończy się on nagle i nastanie czas zamętu. Ale – jak wyjaśnił jej Jezus – „będzie tak dlatego, że ten pokój nie jest Mój”. Wizjonerka dodała: „Wkrótce okaże się, jak niestabilny jest ten pokój (…). Kłopoty i zagrożenia rozszerzą się na wszystkie kraje”.
Będzie to inna wojna. Ponieważ ogarnie ona cały świat. Niebo nazywa ją czasem pojęciem, które jest dla nas zupełnie nie zrozumiałe. Mówi o trzeciej wojnie światowej. Tylko, że innej niż poprzednie. Bo jak druga wojna światowa radykalnie różniła się od pierwszej, tak trzecia będzie zupełnie inna od drugiej.
W 1980 r. w Cuopa w Nikaragui Bernardo Martinez usłyszał od Matki z Nieba:
Powiedz wierzącym i niewierzącym, że światu grożą wielkie niebezpieczeństwa. (…) Zabiegajcie o pokój. Nie proście Pana Jezusa o pokój, bo jeśli sami nie będziecie o niego zabiegać, nie otrzymacie go (…) Będziecie cierpieć, jeśli się nie zmienicie. Jeżeli nie zmienicie swoich dróg, sprowadzicie na świat trzecią wojnę światową.
To tam Matka Boża wprost połączyła zagrożony pokój, nadciągającą wojnę z prześladowaniem Kościoła. Zapytała wizjonera: „Czy ludzie pragną męczeństwa? Czy ty chcesz zostać męczennikiem?”
Dla wielu będzie to jedyna szansa na zbawienie. Nie ocalą swego życia, ale ocalą swoją wieczność. Są zbyt nie święci, by zdobyć się na świętość. Da im ją najprościej i najpewniej śmierć za wiarę.
To będzie wielka łaska. Opuszczą świat, w którym żyli jak wygnańcy, „jęcząc i płacząc na tym łez padole”, i zamieszkają w krainach Nieba.
Skąd takie twierdzenia?
Bo w objawieniach czas męczeństwa nie jest karą, lecz łaską. Męczennicy nie tylko ocalą wieczność dla siebie, ale też dadzą Boskie życie światu.
Wieczorem 26 grudnia 1994 r. w Paratico we Włoszech Maryja z Dzieciątkiem w ramionach ogłosiła „Nowy Kościół narodzi się z przelania krwi wielu męczenników, przede wszystkim wikarego Chrystusa, wielkiego, wielkiego papieża, wielce umiłowanego Syna”.
Do Patrycji Talbot (1961-) z Cuencha Matka Najświętsza powiedziała: „Nadchodzą wielkie utrapienia. Będą naturalne katastrofy i te spowodowane przez człowieka. Trzecia wojna światowa jest blisko. Powinniście pamiętać o tym w waszych sercach”.
Jak będzie wyglądać ta katastrofa, która przyjdzie od samych ludzi, „gorsza niż wojna”? czy wiemy cokolwiek więcej? Tak, przez objawienia przewijają się dwa słowa – atom i ogień.
ATOM PRZYNIESIE ŚMIERĆ
Czy trzecia wojna światowa będzie konfliktem nuklearnym? Nie mamy zbyt wielu wskazówek z Nieba, które przyniosłyby odpowiedź na tak konkretne pytanie. Jednak wszystko świadczy o tym, że w „czymś gorszym niż wojna” pojawi się śmiercionośny atom.
To zdumiewające, ale ten wątek był obecny już w okresie, kiedy ludzkość nie miała pojęcia o konsekwencjach rozszczepienia atomu. W 1860 r. Maryja mówi do Theresy Steindel w Kirchdorf, że jeśli ludzkość się nie nawróci, świat spotka „wielkie nieszczęście”. Tłumaczy: „Nadejdzie straszliwa choroba. Promieniowanie spadnie z nieba i okryje domy płomieniami”. W tamtym czasie słowo „promieniowanie” nie oznaczało niczego złowróżbnego. Do wynalezienia bomby atomowej brakowało jeszcze ludzkości więcej niż półwiecza.
Sługa Boża Marta Robin (1881) z Chateauneuf-de-Galaure mówiła: „Widzę grozę broni nuklearnej… Ta bomba atomowa… pomyśleć, że będą ją posiadać również małe narody i że będzie potrzeba tylko dwóch głupców, by wszystko zniszczyć”.
Są tacy, którzy uzasadniają niebezpieczeństwo wojny nuklearnej nie samymi treściami objawień, ale wyborem miejsca najbardziej chyba apokaliptycznego objawienia. Twierdzą, że Niebo wybrało na swój apokaliptyczny przekaz właśnie Japonię, bo na ten kraj spadły dwie – jedyne w historii – bomby atomowe. Jeżeli wybór miejsca objawień nie jest przypadkowy (a nigdy nie jest, co najwyżej nie potrafimy odczytać poprawnie tego „znaku orędzia”), to Bóg przekazuje nam coś, co nazywamy „znakiem doświadczenia historycznego”.
Tak, Akita ma kontekst atomowy. Apokalipsa według Akity to Atomowa Apokalipsa.
Jak miałoby dojść do wojny atomowej? Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych XX w. niektórzy wizjonerzy sugerowali, że światu grozi woja atomowa, która rozpocznie się od konfliktu nuklearnego między Rosją i Chinami.
Pisze o tym Joseph Terelya, który za wyznawanie wiary spędził dwadzieścia trzy lata w sowieckich więzieniach. Na podstawie otrzymywanych przekazów z Nieba twierdzi on, że w latach osiemdziesiątych XX w. świat stał przed widmem atomowej zagłady; wiemy, że konflikt nuklearny miał wybuchnąć w 1985 roku. Matka Najświętsza pokazała pochodzącemu z Ukrainy wizjonerowi mapę Rosji – w różnych rejonach kraju płonął ogień. Przez Syberię poruszały się czołgi. Czołgi – rzekł Terelya – „były chińskie”.
Ale nie tylko więzień sowieckich gułagów widział tego typu zapowiedzi. W 1992 r. Christina Gallagher z Calladashan przekazała swoją niezwykłą wizję:
Znalazłam się na krzyżu, jak bywało już wcześniej. Ból był okropny. (…) Wtedy zobaczyłam twarz rosyjskiego przywódcy, wyglądał strasznie, jakby był szalony z nienawiści. (…) Potem ujrzałam maszerujących żołnierzy. Widziałam, jak wsiadają do jeepa. Było wiele innych jeepów, ale skupiłam wzrok tylko na jednym. Jeden z żołnierzy zwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie. Wyglądał bardzo młodo, miał oczy jak Chińczycy i żółtą skórę.
Rok wcześniej ta sama wizjonerka usłyszała ostrzeżenie z Nieba:
Jeśli będzie następna wojna i wybuchnie ona między Rosją i Chinami, jeśli tak się stanie na skutek braku modlitwy, możecie być pewni, że konsekwencją będzie przerażająca katastrofa.
Siostra Elena Leonardi cytowała słowa Maryi usłyszane z końcem lat siedemdziesiątych XX w.: „Rosja niemal w całości zostanie spalona!”.
Stygmatyczka bł. Siostra Elena Aiello (1961) przytaczała wypowiedź Matki Bożej: „Ze wschodu na zachód przyjdzie kolejna wojna. Rosja ze swymi sekretnymi armiami będzie walczyć z Ameryką i przetoczy się przez całą Europę”.
To jednak zaledwie ślad wskazany kilkakrotnie przez Niebo, zresztą nieistotny. Jeśli będzie trzecia wojna światowa, ogarnie ona całą ziemię. Nieistotne, gdzie zostanie rzucona atomowa zapałka…
OGIEŃ Z NIEBA
„Świat zasługuje na potop bardziej niż za czasów Noego” – pisała w jednym z listów Siostra Łucja, najważniejsza wizjonerka z Fatimy. Ale przecież potop nam nie grozi. Czytamy w Biblii, że Bóg uroczyście poprzysiągł na samego siebie, że drugi raz świata potopem nie ukarze.
Nie przysięgał jednak, że nie ukarze równie straszliwie, ale w inny sposób.
Jak nas ukarze Bóg tym razem?
W świętych księgach mamy jeszcze inny obraz kary zesłanej z nieba. Jest nim ogień. Spadł on tego samego dnia na dwa miasta tak bardzo przepełnione złem, że nie było już w nich nic, co dobre. I jak wcześniej Bóg kazał uciekać Noemu przed potopem i schronić się do arki, tak w ostatnim dniu Sodomy i Gomory kazał Abrahamowi i jego rodzinie uciekać z Miast Wszeteczeństwa. Gdy Noe zamknął arkę, z nieba lunęła woda. Gdy Abraham pozostawił daleko za sobą Sodomę i Gomorę, z nieba spadł ogień. Potop wszystko zatopił, ogień wszystko spopielił.
Bóg obiecał, że czas potopu nie powróci. Nie obiecał jednak, że nie przyjdzie raz jeszcze czas ognia z nieba. Co więcej, zapowiedział go w licznych objawieniach.
Ten ogień już się zbliża.
W 1955 r. w ukraińskiej miejscowości Seredne Wysłanniczka z Nieba mówiła do młodej wizjonerki Hanny Kuźmińskiej:
Spadnie na was katastrofa jak za dni Noego. Zniszczenie przyjdzie jednak nie przez potop, ale przez ogień. Ogromny potop ognia zniszczy narody za grzeszenie przed obliczem Boga. Nie było od początku świata takiego upadku jak ten, który nadchodzi. To jest królestwo szatana.
To zaledwie jedno objawienie mówiące o ogniu z kilkuset wypowiedzianych przez Niebo. Powraca ono tak często, że mamy powód, by drżeć przed nim.
Właśnie o nim jest mowa na początku najbardziej tajemniczego ze wszystkich niebieskich sekretów, jakie Maryja przyniosła na ziemię. Trzecia część tajemnicy fatimskiej zaczyna się właśnie od wizji współczesnej Sodomy i Gomory.
Dziś miastami zła jest już cały świat…
Dziś ogień z nieba nie spadnie na dwa miasta, lecz na wszystko…
Przypomnijmy tę niezwykłą wizję. Siostra Łucja zapisała:
Zobaczyliśmy po lewej stronie naszej Pani nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się, wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Naszej Pani w jego kierunku. Anioł, wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: „Pokuta, pokuta, pokuta”! I zobaczyliśmy w nieogarnionym świetle, którym jest Bóg, coś podobnego do tego, gdy widzi się osoby w zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim, Biskupa odzianego w biel – mieliśmy poczucie, że jest to Ojciec Święty. Widzieliśmy wielu biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której szczycie znajdował się wielki krzyż zbity z nieociosanych belek, jak gdyby z drzewa korkowego pokrytego korą. Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zrujnowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedł, modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała spotykał na swojej drodze; doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wielkiego krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku i w ten sam sposób zginęli jeden po drugim inni biskupi, kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji. Pod dwoma ramionami krzyża byli dwaj Aniołowie, każdy trzymający w ręce konewkę z kryształu, do których zbierali krew męczenników i nią skrapiali dusze zbliżające się do Boga.
Wizja rozpoczyna się od ukazania anioła, który otrzymał od Boga zadanie wymierzania światu kary. A miała być to kara Sodomy i Gomory – kara śmierci przez ogień. I – co niepokojące – została ona wykonana! Anioł wyrzucił już z miecza języki ognia, które opadały ku ziemi, niosąc powszechną śmierć.
Kara została wykonana.
Okazała się jednak nieskuteczna, bliżej ziemi znajdowała się bowiem Matka Niebieska, która powstrzymywała Ogień Gniewu. I choć widzimy, że Madonna gasi światłem tryskającym z Jej rąk już spadające na ziemię iskry, to jednak okazuje się, za chwilę, że kara została częściowo wykonana: „miasto, przez które wędruje Biskup w bieli jest „w połowie zrujnowane”… kara została bowiem zawieszona, ale tylko warunkowo, ale tylko częściowo. Ludzkość otrzymała królewską łaskę darowanego życia. Karę śmierci zamieniono jej na karę pokuty. Pokuty surowej, bo anioł wypowiada słowo „pokuta” trzykrotnie.
Co się stanie, jeśli nie zaczniemy pokutować? Powróci kara śmierci…
Mamy powody, by lękać się ognia z nieba. Jest on nie tylko treścią trzeciego fatimskiego sekretu, ale i zwieńczeniem najważniejszych objawień. To o nim mówiło słońce tańczące nad Fatimą.
Tamtego dnia, 13 października 1917 r. ognista gwiazda runęła na ziemię. Za to, że ludzie „obrażają Boga”.
Siostra Łucja, wspominając ostatnie chwile objawień fatimskich, podkreślała, że Maryja miała wówczas „smutny wyraz twarzy”. Potem wypowiedziała ostatnie słowa przesłania: „Niech ludzie już dłużej nie obrażają Boga grzechami, już i tak został bardzo obrażony”. Chwilę później nastąpił cud – ostrzeżenie przed konsekwencjami dalszego obrażania Boga.
W ostatnich słowach Matki Najświętszej słychać dalekie echo apokaliptycznej przestrogi. Bóg jest już tak bardzo obrażony, że jeśli ludzie nie przestaną znieważać Go swymi grzechami, to… Matka Boża jakby nie kończy zdania. Zamiast niego ukazuje obraz, który przemawia lepiej niż słowa. Każe dać słońcu znak, że nad ziemią zawisło widmo kary.
Jest wiele powodów, by, uważać, że przesłaniem opisywanego cudu jest wątek apokaliptyczny, wystarczy posłuchać głosu świadków tamtego wydarzenia. Ermina Caixeiro wspomina:
Przez całą noc padał ulewny deszcz. Wszyscy byli przemoczeni i okropnie zabłoceni. Na drugi dzień rano, to jest 13 października, nadal padało, a niebo pokrywały ciężkie szare chmury. Gdzie okiem sięgnąć, wszędzie były tłumy ludzi. Jedni się modlili, inni klęczeli w skupieniu, jeszcze inni śpiewali. Ludzie stali z otwartymi parasolami, które niewiele pomagały, i cierpliwie oczekiwali przybycia dzieci. Ponieważ „Piękna Pani” zawsze przybywała punktualnie w samo południe, dzieci pojawiły się pięć minut przed wyznaczonym czasem. Łucja poprosiła o zamknięcie parasoli i wtedy prawie natychmiast deszcz przestał padać, jakby ktoś zakręcił kurek w prysznicu. Dzieci poprosiły również, aby mężczyźni zdjęli kapelusze i nakrycia głowy. Człowiek, który stał obok mnie, nie wykonał polecenia. Za parę sekund ukazało się słońce. Wówczas ów mężczyzna zdjął pokornie kapelusz i powiedział: „Teraz uwierzyłem, nikt z ludzi nie mógł tego dokonać”. Tłum stał pogrążony w zupełnej ciszy. Słońce świeciło różnymi kolorami. Ubrania ludzi nabrały złotego odcienia i natychmiast wyschły. I wtedy właśnie słońce zaczęło kręcić się wokół własnej osi, wykonując niesamowity spiralny taniec, jakby oderwało się od firmamentu i pędziło w kierunku ziemi. Potem powróciło do pierwotnej pozycji. Wszyscy świadkowie cudu byli przerażeni, krzyczeli i błagali Boga o przebaczenie grzechów.
Inny świadek tych wydarzeń, Inacio Lourenco, tak opisywał Cud Słońca:
Nie jestem w stanie obecnie dokładnie opisać tego, co wtedy widziałem i czułem. Wpatrywałem się w słońce. Wydawało mi się ono bardzo blade. Zupełnie jednak nie raziło swym blaskiem. Wyglądało jak śnieżna kula obracająca się wokół własnej osi. Nagle oderwało się od nieba i zygzakami zaczęło spadać w kierunku ziemi. Pod wpływem strachu skryłem się pomiędzy ludzi. Wszyscy płakali, czekając końca świata. Obok mnie stał niewierzący człowiek, który spędził całe przedpołudnie na ośmieszaniu pielgrzymów, ponieważ – jak mówił – ci prostacy przybyli do Fatimy tylko po to, aby zobaczyć małą dziewczynkę! Spojrzałem na tego człowieka. Stał jak sparaliżowany. Wzrok miał przykuty do słońca, a ciałem jego wstrząsały dreszcze. Potem padł na kolana, wzniósł ręce do nieba i wołał: „Matko Boża! Matko Boża!”.
Cud Słońca ma w sobie dwa elementy: radosny i przerażający. Jakby Matka Boża chciała pokazać, że interwencja z Wysoka może dokonać się na dwa sposoby. Może nieść radość i pokój, może też przynieść strach i śmierć.
A skoro nieprzypadkowo do cudu zostało wykorzystane słońce, być może jest to znak, że do wymierzenia kary Bóg posłuży się naturą. Być może jest to znak życiodajnego światła lub apokaliptycznego ognia.
W 1998 r. Barbara Rose Centilli z Michigan usłyszała słowa Boga Ojca, który tłumaczył:
Cud Słońca jest wzorem tkanego przeze mnie płótna. Płótno jest szyte coraz gęściej, a wzór robi się coraz bardziej widoczny. Rozważajcie to. Rozmyślajcie o tym w waszych sercach!
Pół roku później Centilli słyszy słowa:
Tak, moja córko, jestem reprezentowany przez Słońce, jak to pokazano w Piśmie Świętym, moim słowie. Potęga Słońca daje życie, ale może też zostać zaprzęgnięta przez człowieka, który chce naśladować Boga, i zabrać życie.
Życie czy oczyszczenie – w jaki sposób zostanie użyta moc Boża? Może Cud Słońca jest w pełni apokaliptyczny, nawet związany z końcem czasu u powtórnym przyjściem Jezusa. Tak uważa np. ks. Stefano Gobbi, jeden z najbardziej wpływowych wizjonerów XX wieku. Przytaczając treść jednego z objawień otrzymanych od Matki Najświętszej tłumaczy:
Maryja wyjaśnia: Cud słońca dokonany w Fatimie w czasie mojego ostatniego objawienia się wskazuje, że weszliście obecnie w czasy, w których spełniają się wydarzenia przygotowujące was na powrót Jezusa w chwale. Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą. (…) Chciałam was pouczyć o znakach podanych wam przez Jezusa w Ewangelii, aby was przygotować na koniec czasów. Właśnie w waszej epoce mają się one zrealizować.
Ogień z nieba. Ten wątek powtarza się niepokojąco często. Czasem słowo „ogień” wypowiadane jest w jednym zdaniu ze słowem „wojna”, ale zazwyczaj występuje samodzielnie. Jakby wojna nie była jego koniecznym źródłem.
Skąd więc weźmie się ów apokaliptyczny ogień, o którym po raz pierwszy Niebo mówiło w sekrecie z La Salette w 1846 r. zapowiadając, że „ogień oczyści ziemię”? Podobnie brzmiały słynne proroctwa z La Fraudais, gdzie w 1878 r. Jezus i Maryja rozmawiali z Marie-Julie Jahenny (1945): „Deszcz ognia, grzmoty i płomienie, i ogień… spadną na ziemię (…) Żar z nieba będzie tak palący, nie do wytrzymania, nawet we wnętrzu waszych zamkniętych domów”. W tamtym czasie słowa Maryi rozumiano jako nawiązanie do biblijnej metafory ognia, który oczyszcza złoto. Ostrzeżenia przed ogniem nie traktowano dosłownie. Uważano, że oczyszczający ogień symbolizuje cierpienie, które jest w stanie zmyć z człowieka największy nawet grzech; tym cierpieniem mogła być choroba, śmierć bliskiej osoby, głód, wojna…
Dziś jest już inaczej. Tamta bezpieczna interpretacja okazała się fałszywa. Bo rzeczywiście czeka nas Czas Ognia.
Zbyt wiele jest proroctw, i to bardzo konkretnych, by potraktować zapowiedzi o ogniu z nieba jako całkowicie symboliczne. Zbyt wiele jest wizji i proroctw, by nie wierzyć w ich prawdziwość. Niektórzy współcześni wizjonerzy nie mają pojęcia o biblijnych obrazach, o Fatimie, o innych paralelnych objawieniach. A jednak wszyscy mówią jednym głosem. Ogłaszają, że nadchodzi Chwila Ognia.
Przekazy o „ogniu z nieba” zaczęły się mnożyć tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. Błogosławiona Elena Aiello, włoska stygmatyczka i jedna z niewielu dusz-żertw, usłyszała z ust Maryi przerażające proroctwo:
Moje Serce jest smutne. Tak wiele cierpień dotknie zrujnowany świat… Gniew Boga jest bliski. Niebawem świat zostanie dotknięty wielkimi karami, krwawymi rewolucjami, huraganami budzącymi grozę, wylewaniem się rzek i wzbieraniem mórz… Świat zamieni się w teren nowej i straszliwej wojny, najbardziej śmiercionośne narzędzia wojny będą zabijać ludzi i całe narody. Dyktatorzy tej ziemi, szatańscy przedstawiciele, będą burzyć kościoły i bezcześcić Świętą Eucharystię. Zniszczą to, co najcenniejsze. W tej bezbożnej wojnie zostanie unicestwione niemal wszystko, co stworzyły ludzkie ręce.
Nie jest to zapowiedź okrucieństw drugiej wojny światowej. Tamte czasy nie poznały grozy huraganów i podnoszenia się mórz i rzek. Wtedy ludzkość nie wymyśliła jeszcze nowej broni niosącej śmierć całym narodom. Podczas tej wojny nie zostało też zniszczone niemal całe dziedzictwo światowej kultury…
To nie o tej wojnie mówi Niebo.
Tym bardziej że obraz tej wojny został przez Maryję uzupełniony wizją ognia: „Na świat spadną chmury z błyskawicami, będą płomienne rozbłyski na niebie. Burza ognia runie na ziemię”.
Podobne proroctwa przekazuje Amparo Luz Cuevas z Escorial w Hiszpanii. Maryja zapowiada, że „wielki deszcze ognia sprowadzi ziemię do popiołów”.
W latach sześćdziesiątych XX stulecia kilkunastu hiszpańskich wizjonerów opowiada o przerażającej scenie trawiącego wszystko ognia. „Będzie to gorsze niż mieć ogień nad sobą, pod sobą i wokół…” – komentowali oglądaną wizję. Jeden z widzących opowiadał: „Ludzie rzucali się w morze, ale ono zamiast zdusić palący ich ogień, powodowało, że jeszcze bardziej płonęli”.
Chwilę wcześniej, 15 października 1963 r. Louis Emrich, naczelny redaktor ukazującego się w Stuttgarcie katolickiego czasopisma „Neues Europa”, opublikował tak zwaną dyplomatyczną wersję trzeciej części tajemnicy fatimskiej. Chodziło o list, który miał zawierać treść sekretu z Fatimy, wysłany w 1963 r. do stolic USA, Chin i Związku Radzieckiego, gdy świat stanął na progu globalnej wojny atomowej. Wysłanie przez Watykan tego dokumentu miało na celu opamiętanie stron przygotowujących się do wojny. Czytamy w nim między innymi:
Ogień i dym spadną wówczas z nieba, woda z oceanów wyparuje, piana z sykiem uderzy w niebo i przewróci się wszystko, co stoi. Miliony, wiele milionów ludzi zginie z godziny na godzinę, a ci, którzy przeżyją, będą zazdrościć umarłym. Wszędzie, gdzie spojrzeć, będzie cierpienie, nędza na całej ziemi i zagłada we wszystkich krajach. Spójrzcie, ten czas jest coraz bliżej, nieszczęście staje się coraz większe, nie ma żadnego ratunku, dobrzy umrą razem ze złymi, wielcy z małymi, książęta Kościoła z wiernymi, władcy tego świata ze swymi ludami, wszędzie zapanuje śmierć, przez błądzących ludzi wychwalana jako triumf i przez pachołków szatana, który będzie jedynym władcą na ziemi. Będzie to czas, którego nie oczekuje żaden król i cesarz, żaden kardynał i biskup. Nadejdzie jednak zgodnie z wolą Boga Ojca, by ukarać tych, którzy muszą zostać ukarani.
Wizje z Nieba ostrzegają, że ten ogień podpali całą ziemię.
Będzie on konsekwencją zlekceważenia orędzia przynoszonego z Nieba: „Kiedy zobaczycie ogień i zapali się cały świat, co stanie się z wami, którzy nie posłuchaliście moich matczynych słów?”.
To samo mówi węgierska wizjonerka siostra Maria Natalia oraz inni wizjonerzy i mistycy z Europy Wschodniej. Ale chyba najwięcej o apokaliptycznym ogniu słychać w objawieniach Matki Niebieskiej z japońskiego miasta Akita.
Zastanawia, że wielu z tych, którzy mają widzenie Ognia z Nieba, to stygmatycy: osoby, które noszą na sobie „znak krwi”. W ich ciele, w miejscach, w których Jezus miał na dłoniach i stopach rany zadane przez gwoździe, gdzie kolce korony cierniowej wbiły się głęboko w skórę głowy, gdzie włócznia zraniła bok Jezusa, tam u wizjonerów Apokalipsy pojawiają się mistyczne rany, które krwawią. Czy jest to podobny fenomen, jaki ukazują dziś setki Maryjnych wizerunków, zapowiadających, że „popłynie nasza krew”?
Włoska zakonnica Elena Leonardi miała nadprzyrodzone widzenia w latach 1973-1983. Ta stygmatyczka, sam ociekająca krwią, która od dziewiątego roku życia była pod duchową opieką słynnego Ojca Pio z Pietrelciny, słyszała Maryję mówiącą:
Niespodziewanie ogień zstąpi z nieba na całą ziemię i wielka część ludzkości zostanie zniszczona. Będzie to czas rozpaczy dla bezbożnych: krzycząc i bluźniąc, wołać będą, by przykryły ich góry. Będą szukać schronienia w pieczarach i grotach, ale na próżno. (…) Wszyscy, którzy odmówią nawrócenia, znikną w morzu ognia!
W 1973 r. z przerażeniem dowiadujemy się z Maryjnych wizji, że czeka nas kara straszliwa niż potop, że spadnie ona na wszystkich ludzi, że będzie to kara ognia, który pochłonie większą część ludzkości. Matka Boża ogłasza w Akicie:
Jak zapowiadałam, jeżeli ludzie się nie nawrócą i nie poprawią, Ojciec ześle na całą ludzkość straszliwą karę. Będzie to kara większa niż potop, taka, jakiej nigdy dotąd nie widziano. Z nieba spadnie ogień i zmiecie większą część ludzkości, zarówno dobrych, jak i złych, nie oszczędzając ani kapłanów, ani wiernych. Ci, którzy przeżyją, będą się czuć tak opuszczeni, że będą zazdrościć umarłym.
Podobnie uczy ks. Stefano Gobbi. W 1987 r. Maryja przekazała mu, że „ogień zstąpi z nieba”. Tego samego roku Joseph Terelya upublicznia ostrzeżenie Matki Niebieskiej, która mówi o „polach w płomieniach, płonącym powietrzu i wodzie, o dymie i ogniu, które będą wszędzie – o rzekach krwi”. Również w tym samym roku (przypomnijmy, że jest to Rok Maryjny – rok poświęcony przez Jana Pawła II czci Matki Najświętszej) w Wenezueli, w miejscowości Betania Matka Boża ogłasza: „Ludzie będą ginąć w ogniu”.
Był rok 1991 r. kiedy Christina Gallagher miała niezwykłe doświadczenie mistyczne połączone z przerażającą wizją wszechogarniającego ognia:
Widziałam ogień, który pokrył ogromny obszar ziemi. Słyszałam krzyki ludzi. Widziałam płonących ludzi wybiegających z ognia. Widziałam, jak obszar ogarnięty płomieniami otaczały diabły. Wyglądały tak, jakby ogień sprawiał im przyjemność, jakby chciały, by dalej płonął.
Dwa lata później znów odzywa się ks. Gobbi. Raz jeszcze mówi o tym, że żyjemy nie tylko w czasach ostatnich – znamionujących koniec epoki – ale może nawet ostatecznych, tych, po których nastąpi koniec świata. 13 października 1994 r. – w rocznicę zapowiadającego Apokalipsę Cudu Słońca w Fatimie – włoski kapłan słyszy słowa Maryi:
Ogień spadnie z nieba i ludzkość będzie oczyszczona w taki sposób, że będzie już gotowa przyjąć Jezusa, który powróci w chwale.
NUKLEARNE TORNADO
Czy wiemy coś więcej o Ogniu Apokalipsy, który pochłonie większą część ludzkości? Być może. Niektóre współczesne objawienia podają ciekawe szczegóły tego, co niechybnie nastąpi. Na przykład Julka, jugosłowiańska mistyczka, widziała powietrze w ogniu: „Cała atmosfera ziemi, od gruntu do nieba, była gigantycznym ogniem” – wspomina oglądane widzenie.
Wśród wizjonerów są nawet tacy, którzy mówią o konkretnych szczegółach ognistej katastrofy, na przykład o chemikaliach w atmosferze, mogących służyć jako katalizator, gdy zapali się w niej ogień. Być może chodzi o ogień radioaktywny. Są też tacy, którzy ostrzegają przed oglądanym w wizjach zaburzeniem rotacji naszej planety spowodowanym przez testy nuklearne.
W pierwszej chwili wzruszamy ramionami. Może nawet stawiamy wygodną tezę, że tego typu wypowiedzi z Nieba stanowią dowód na nieprawdziwość objawień. Tymczasem to wcale nie są objawienia będące w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem i z wynikami współczesnej nauki! Nie tylko zbiegają się z wypowiedzią Jana Pawła II błagającego Matkę Najświętszą o wybawienie od wojny nuklearnej i od niewyobrażalnego samozniszczenia, a owe „i” łączące w papieskim akcie zawierzenia wojnę atomową i straszliwe samozniszczenie jednoznacznie sugeruje, że to ostatnie jest konsekwencją wybuchów nuklearnych.
Nie tylko najwyższe autorytety religijne mówią z lękiem o skutkach nuklearnych wojny. Nie tylko najlepsi znawcy Nieba ostrzegają przed czymś strasznym, nieznanym, a możliwym.
Tym samym głosem mówią również najlepsi znawcy praw Ziemi.
Profesor Rand McNally sugeruje w swej teorii o „nuklearnym tornadzie”, że na ludzkość może spaść największa w historii katastrofa, jakieś niewyobrażalne horrorum. Naukowiec wypowiedział się na ten temat w 1984 r. dwa lata po słowach Jana Pawła II o „wiedzy Nieba”. Wyniki swoich badań przedstawił podczas spotkania Amerykańskiego Stowarzyszenia Fizyki w Waszyngtonie wiosną 1986 roku.
Teoria „nuklearnego tornada” została skonstruowana w oparciu o matematyczne obliczenia skutków przebiegu reakcji łańcuchowej zainicjowanej przez eksplozję atomowej bomby. Zdaniem McNally ego wystarczą tylko dwie superbomby atomowe, by nastąpiła reakcja termojądrowa, w której znajdujący się w atmosferze tlen stanie się paliwem, doprowadzając do detonacji całej atmosfery otulającej Ziemię. A wówczas spłoną całe narody, „jeśli nie Ziemia” – ostrzegał naukowiec. Dodał, że być może wcale nie będzie ogólnoświatowej rzezi. Może wystarczyć wybuch jednej bomby, choćby w ramach przeprowadzanego testu…
McNally uważa, że katastrofę może wywołać próba jądrowa przeprowadzona w atmosferze, jeśli będzie się z nią wiązać wybuch pięćdziesięciomegatonowej bomby. Tymczasem przywódca ZSRR Nikita Siergiejewicz już w latach sześćdziesiątych XX w. chełpił się, że Sowieci posiadają stu megatonową bombę…
W tym kontekście bardziej zrozumiałe stają się wypowiedzi wizjonerów zapewniających, że świat zostanie zniszczony niekoniecznie przez trzecią wojnę światową. Przypomnijmy choćby wypowiedź Maryi skierowaną do Conchity Gonzales, że „nie będzie kolejnej wojny światowej”. Podobne wypowiedzi znajdujemy w objawieniach w Medjugorie.
Bo ta nie będzie potrzebna, by świat dotknęła apokaliptyczna zagłada.
W 1994 r. MacNally opublikował artykuł o możliwości zapalenia się atmosfery. Czytamy w nim między innymi:
Według Wiliama J. Broada, dr J. Robert Oppenheimer zwołał latem 1942 r. w Berkeley tajne spotkanie, by omówić projekt A-Bomby. Po przybliżeniu głównego tematu spotkania Edward Teller przedstawił swoją ideę możliwości „super H-Bomby”. Potem przestraszył słuchaczy uwagą, że „super” może zapalić atmosferę. Oppenheimer udał się do Michigan, by omówić to z Arthurem H. Comptonem, który powiedział: „To mogłaby być ostateczna katastrofa”. Konopinski i Teller napisali jednostronicowy raport zatytułowany „Zapalenie atmosfery”, który stawiał wniosek, że czynnik bezpieczeństwa wynosi około 60. Później, po zrzuceniu dwóch A-Bomb na Japonię, Konopinski, Maruin i Teller w dłuższym tekście stwierdzili, że czynnik bezpieczeństwa mógł liczyć zaledwie 2,67!
Ten sam naukowiec zainteresował się domniemaną „zorzą polarną” oglądaną w nocy z 25 na 26 stycznie 1938 r – tą, o której wizjonerka z Fatimy, Siostra Łucja, była przekonana, że „gdyby naukowcy zbadali tę zorzę i przyjrzeli się postaci, w jakiej się ukazała, to okazałoby się, że to nie była i nie mogła być zorza”. Podobnie przekonywał autor i działacz katolicki John Haffert (2001), który uważał, że zorza polarna z 1938 r. „to znak zniszczenia świata przez wojnę i ogień; ale zignorowany”.
W 1982 r. MacNally odkrył, że oglądanemu w 1938 r. zjawisku towarzyszyły dwie wielkie czerwone punkty, z których jeden mierzył ponad 500 km wysokości. Nie są to cechy charakterystyczne dla zórz polarnych. Fenomen ten okazał się identyczny z tym, co zaobserwowano w 1958 r. podczas próby nuklearnej nad Johnston Island. Eksplozja najwidoczniej wytworzyła w wyższych partiach atmosfery magnetyczne dynamo…
„Zorza” z 1938 r. była więc ostrzeżeniem przed katastrofą jądrową, która zniszczy świat? Czy fakt, że widziano ją niemal na całej półkuli północnej, oznacza, iż północną hemisferę pochłonie ogień nuklearnego tornada?
To bardzo prawdopodobne.
Jak będzie wyglądała ta Apokalipsa Ognia? W 1987 r. Thomas Casaletto napisał powieść State of Emergency (Stan krytyczny). Opisał w niej przebieg działania nuklearnego tornada, które wymknie się ludziom spod kontroli.
Na spotkaniu najwyższych dowódców wojskowych fizyk Alex Carmody przedstawił komputerową symulację katastrofy:
Pojawił się ogromnych rozmiarów grzyb, który zaczął rosnąć, a potem eksplodował, promieniując we wszystkich kierunkach i rozprzestrzeniając się coraz dalej i dalej. W czasie „t” plus dwie sekundy zaczęło działać samo karmiące się dynamo nuklearne. W tym momencie reakcja łańcuchowa była już nie do zatrzymania. W czasie „t” plus pięć sekund poruszało się z prędkością stu mil na minutę. Po siedmiu minutach dotarło do lądu. Leningrad, Helsinki i Sztokholm zniknęły w czasie „t” plus dwadzieścia trzy minuty. (…) Oslo i Moskwa zostały pochłonięte w czasie „t” plus dwadzieścia pięć minut. (…) Jedenaście minut później zniknęły Londyn i Paryż. Nie żyło już dwadzieścia trzy miliony ludzi, ale dynamo nabierało coraz większej mocy. (…) Holokaust dotarł do Kanady w czasie „t” plus sześćdziesiąt minut. Do Stanów Zjednoczonych – sześć minut później. Boston i Nowy Jork spłonęły w czasie „t” plus siedemdziesiąt siedem minut. Liczba ofiar była już niewyobrażalna. Przed osiągnięciem wielkości „t” plus godzina i czterdzieści siedem minut ogień pochłonął całą północną półkulę.
W tym momencie Carmody przerwał projekcję i polecił zapalić światło.
Mamy nadzieję, że w tym momencie reakcja jądrowa zacznie się destabilizować i w końcu rozproszy się w przestrzeni kosmicznej. Jednak równie prawdopodobne jest i to, że reakcja będzie trwała nadal, aż pochłonie całą planetę.
Czy rzeczywiście taki będzie nasz koniec? Czy przed tym ostrzegają nas słowa i wizje ukazujące „ogień z nieba”? Jeśli tak, spełni się jedno ze starych proroctw apokaliptycznych, zapowiadających, że kara przyjdzie z Ziemi.
Czy przed tym właśnie przestrzegał Jan Paweł II, gdy mówił o groźbie „samozniszczenia”?
Bóg nie będzie tu potrzebny. Do wymierzenia kary, do spuszczenia ognia z nieba, do podpisania wyroku śmierci na świat nie będzie konieczna Jego karząca ręka, o której Maryja mówiła tak wiele razy. Tym razem wystarczy, że Bóg nie będzie interweniował, że pozwoli człowiekowi cieszyć się wolnością, która wystąpiła z brzegów, by przynieść światu śmierć.
Pozostaje ostatnie pytanie: Czy Bóg na to pozwoli? W wizji fatimskiej Matka Najświętsza zgasiła iskry spadające na ziemię. Czy była to tylko „możliwość”, jakaś propozycja, która może stać się faktem, gdyby ludzkość spełniła jakiś konieczny ku temu warunek? A może była to „bezwarunkowa obietnica”?
POTĘGA MODLITWY I POKUTY
W tym momencie przytoczmy pewne dane – już nie ze świata nauki, ale z historii.
12 października 1960 r. podczas spotkania Organizacji Narodów Zjednoczonych Chruszczow krzyczał „Pogrzebiemy was! Unicestwimy was!” zdjął but i zaczął uderzać nim w stół. Zgromadzonych ludzi ogarnęło przerażenie. Bo Chruszczow nie blefował. Sowieccy naukowcy kończyli właśnie pracę nad zbudowaniem rakiety nuklearnej; planowano zamknąć projekt w listopadzie 1960 r. i jego „owoc” ofiarować pierwszemu sekretarzowi jako prezent na 43 rocznicę rewolucji październikowej. Jednak coś nadprzyrodzonego pokrzyżowało sowieckie plany.
Kiedy Jan XXIII poznał treść spisanego przez Siostrę Łucję sekretu fatimskiego, polecił, by biskup diecezji Leiria-Fatima zaprosił w jego imieniu wszystkich biskupów świata na wielką noc modlitwy. Prosił, by hierarchowie Kościoła złączyli się duchowo z pielgrzymami, którzy w nocy z 12 na 13 października 1960 r. odprawiać będą całonocne czuwanie podjęte w jednej intencji: w intencji nawrócenia Rosji.
Tamtej nocy na miejscu objawień modliło się milion ludzi. Modliło się i pokutowało w lejącym z nieba zimnym deszczu. Trzysta diecezji na świecie przyłączyło się do pielgrzymów fatimskich, modląc się w swoich świątyniach.
A Jan XXIII wysłał uczestnikom tego czuwania specjalne błogosławieństwo.
Czuwanie rozpoczęło się kilka godzin po tym, jak Chruszczow walił butem w siedzibie ONZ…
23 października w Związku Radzieckim kończono przygotowania do przeprowadzenia ostatniej już próby rakiety R-16. Mimo kilku poważnych trudności (był wśród nich wyciek paliwa z nieszczelnego zbiornika rakiety) pod presją ponagleń Kremla kontynuowano przygotowania do startu. O 18.45 lokalnego czasu, pół godziny przed planowanym odpaleniem rakiety, ta zapaliła się samoczynnie, zabijając blisko stu najlepszych sowieckich specjalistów atomowych i rakietowych. W ten czarny poniedziałek Rosja cofnęła się w programie jądrowym o dwadzieścia lat.
Powszechnie łączy się te dwa wydarzenia: modlitewne czuwanie milionowej rzeszy ludzi i katastrofę, która zniweczyła plany Chruszczowa, chcącego „unicestwić” swoich wrogów.
To nie koniec dziwnych zbiegów okoliczności, wskazujących na potęgę modlitwy, zdolnej rozbroić największy arsenał militarny. Ćwierć wieku później nastąpiła druga podobna katastrofa.
Stało się to 13 maja 1984 roku. już była o tym mowa. W bazie w Siewieromorsku wybuchł wielki skład broni…
I jeszcze raz, cztery lata później, podczas kolejnego nocnego czuwania w Fatimie, 12 maja 1988 r. w wigilię eksplozji, która zniszczyła fabrykę silników rakietowych w znajdującym się na Ukrainie Pawłogardzie. Agencja Associated Press podawała: „Ogromna eksplozja położyła kres jedynej w Związku Radzieckim fabryce wytwarzającej główne silniki do najnowszych rakiet nuklearnych dalekiego zasięgu”.
Niebo dało znak. Modlitwa i pokuta mogą wiele.
A może było to tylko pokazanie szansy, którą mogliśmy wykorzystać – kiedyś?
A dziś jest już za późno…
TRZY DNI CIEMNOŚCI
W objawieniach Maryjnych pojawiają się jak refren dziwne słowa o dniach ciemności – łącznie trzech.
Według Księgi Apokalipsy trzy dni ciemności stanowią zawartość jednej z siedmiu czasz, którą na ziemię wyleją aniołowie: „A piąty wylał swą czaszę na tron Bestii i w jej królestwie nastały ciemności” (Ap 16, 10).
Trzy dni ciemności są najbardziej spektakularnym wydarzeniem apokaliptycznym, które dotknie całą ziemię.
Jego nadejście zwiastowało wielu mistyków i świętych: św. Hildegarda z Bingen (+1179), Sługa Boża Marie Martel (+1673), słynny jezuita o. Charles-Auguste Nectou (+1777), bł. Elizabeth Canori-Mora (+1825), bł. Marie Taigi (+1837), Palma d’0ria (+1863), bł. Marie Baourdi (+1878), mistyk Pere Lamy (+1931), bretońska stygmatyczka Julie Jahenny (+1941), św. Ojciec Pio (+1968), św. Faustyna Kowalska (+1938).
Gdy identyczne proroctwo dochodzi do nas z ust ludzi żyjących w różnym czasie i gdy łączy się ono z innymi zapowiedziami, które już się wypełniły, a dodatkowo świętość owych proroków została uznana przez Kościół, trudno przejść obok tych słów ze wzruszeniem ramion.
Przywołajmy kilka zapowiedzi Czasu Mroku.
Znane jest nam już proroctwo zmarłej w 1837 r. Marie Taigi o karze, „która zostanie zesłana z Nieba”. Ta wyniesiona na ołtarze wizjonerka jako pierwsza w historii zapowiedziała nadejście trzech dni ciemności:
„Na całą ziemię zstąpią nieprzeniknione ciemności, które będą trwały trzy dni i trzy noce. Nic nie będzie widać, a powietrze będzie przepełnione zarazą, która dotknie przede wszystkim, ale nie tylko, wrogów religii. W czasie tej ciemności nie będzie możliwe użyć jakiegokolwiek oświetlenia wymyślonego przez człowieka, tylko poświęcone świece. Kto z ciekawości otworzy okno i wyjrzy lub opuści dom, padnie martwy na miejscu. W czasie tych trzech dni ludzie winni pozostać w swych domach, odmawiać Różaniec i błagać Boga o miłosierdzie.
Wszyscy wrogowie Kościoła, znani czy nieznani, zginą podczas tej powszechnej ciemności. Wyjątkiem będzie garstka, którą Bóg wkrótce nawróci. Powietrze będzie pełne demonów, które ukażą się pod różnorodną ohydną postacią”.
A potem Maria Taigi przybliża nam wizję po części symboliczną:
„Po trzech dniach ciemności święci Piotr i Paweł zstąpią z Niebios, będą nauczać cały świat i wskażą nowego papieża. Wielkie światło wyjdzie z ich ciał i spocznie na kardynale, który ma zostać nowym papieżem. Wówczas chrześcijaństwo ogarnie całą ziemię. On będzie Świętym Pasterzem, wybranym przez Boga, by stawić czoła burzom. Na koniec otrzyma dar czynienia cudów, a jego imię będzie wielbione na całym świecie. Rosja, Anglia i Chiny powrócą do Kościoła”.
Zdumiewające, ale podobną wizję miała kilka lat wcześniej bł. Elizabeth Canori-Mora (+1825):
„Niebo będzie zasnute chmurami, tak gęstymi i ponurymi, że nie sposób będzie patrzeć na nie bez przerażenia. (…) Mściwe ramię Boga uderzy w złych ludzi, a Jego wielka moc ukarze ich pychę i zarozumiałość. Do wytępienia tych bezbożników i heretyków pragnących obalić Kościół i zburzyć jego fundamenty Bóg zatrudni potęgę piekła. (…) Niezliczone legiony demonów będą przebiegać ziemię i wykonywać rozkazy Boskiej Sprawiedliwości. (…) Nic na ziemi nie zostanie oszczędzone.
Po przerażającej karze ujrzałam niebo otwarte i św. Piotra zstępującego na ziemie; był odziany w szaty pontyfikalne i otoczony wielką liczbą aniołów, które śpiewały hymny na jego cześć i ogłaszały jego panowanie na ziemi.
Ujrzałam też św. Pawła zstępującego na ziemię. Z rozkazu Boga przemierzył ziemię i związał demony i przyprowadził przed św. Piotra, który nakazał im powrócić do piekła, skąd przybyli”.
Potem zmarła w Palestynie 1878 r. bł. siostra Maria od Jezusa Ukrzyżowanego twierdziła, że Maryja mówi jej o „trzech dniach ciemności i unicestwieniu trzech czwartych całej ludzkości”.
Z kolei XIX-wieczna mistyczka Julia Jahenny z La Fraudais ogłosiła, że podczas trzech dni ciemności piekielne moce przejmą władzę nad światem. „Kryzys pojawi się niespodziewanie. Kara dotknie wszystkich; jedna będzie następować po drugiej” – mówiła 4 stycznia 1884 roku.
Co ciekawe, Jahenny podaje nawet, w jakich dniach tygodnia spadnie na ziemię kara ciemności: „Trzy dni ciemności będą w czwartek, piątek i sobotę. To dni Najświętszego Sakramentu, Krzyża i Matki Najświętszej”. Dodaje jeszcze: „To będą trzy dni bez jednej nocy”.
Julia Jahenny cytuje słowa Jezusa:
„Ziemia zostanie okryta ciemnością, wtedy całe piekło wyjdzie na ziemię. Grzmoty i błyskawice sprawią, że ci, którzy nie wierzą w Boga i nie ufają mojej potędze, umrą ze strachu”.
Widząca przekazuje konkretne wskazówki, jak ludzie wierzący winni się zachować podczas tych trzech dni. Jak zaraz się okaże, jej głos mówi dokładnie to samo, co wielu innych świętych mistyków.
„W czasie trzech dni przerażających ciemności nie wolno otworzyć żadnego okna, nikt bowiem nie może zobaczyć ziemi i straszliwego koloru, jaki będzie ona miała w dniach kary. Jeśli zrobi to, natychmiast umrze. Niebo będzie płonąć, ziemia będzie pękać. W czasie trzech dni ciemności niech wszędzie płoną poświęcone świece, a żadne inne światło nie będzie zapalone. W tych przerażających ciemnościach tylko świece uczynione z pobłogosławionego wosku będą dawać światło. Jedna świeca wystarczy na czas trwania tej piekielnej nocy. W domach ludzi złych i bluźnierców te świece nie dadzą światła”.
Matka Boża dodała:
„Wszystko będzie się trząść z wyjątkiem mebli, na których będą płonąć pobłogosławione świece. Te nie będą drżeć. Zgromadźcie się wokół nich z krzyżem i świętym wizerunkiem. To oddali od was terror”.
I znowu słowa Jezusa:
„Nikt, kto znajdzie się poza schronieniem, nie przeżyje. Ziemia będzie się trząść, bo sąd i strach będą ogromne. Tak, będziemy wysłuchiwać modlitw twoich przyjaciół;nikt z nich nie zginie. Będą potrzebni, by rozsławiać chwałę Krzyża.
Chmury czerwone jak krew będą pędzić po niebie. Huk grzmotu będzie wstrząsał ziemią, a ponure błyskawice ogołocą niebo z pór roku. Ziemia będzie drżeć aż po fundamenty. Morze podniesie się, a ryczące fale zaleją kontynent”.
W 1934 r. Jezus skierował do św. Faustyny Kowalskiej przesłanie o dniach ciemności. Czytamy pod nr. 85 jej Dzienniczka:
„Napisz to: Nim przyjdę jako Sędzia sprawiedliwy, przychodzę wpierw jako Król miłosierdzia. Nim nadejdzie dzień sprawiedliwy, będzie dany ludziom znak na niebie taki. Zgaśnie wszelkie światło na niebie i będzie wielka ciemność po całej ziemi. Wtenczas ukaże się znak krzyża na niebie, a z otworów, gdzie były ręce i nogi przebite Zbawiciela, [będą] wychodziły wielkie światła, które przez jakiś czas będą oświecać ziemię. Będzie to na krótki czas przed dniem ostatecznym”.
Czyżby dni ciemności zakończyły się przyjściem światła wychodzącego z otworów w belkach krzyża, który ukaże się na spowitym mrokiem niebie? To zupełnie nowy element Boskiego scenariusza na czas oczyszczenia.
Na początku 1950 r. Ojciec Pio napisał dwa listy mówiące o zbliżającej się karze trzech dni ciemności. Przywołują one te same tematy, co wizje i lokucje (przekazy słowne) Julii Jahenny.
„Dobrze pozamykajcie i uszczelnijcie okna. Nie wyglądajcie na zewnątrz. Zapalcie święconą świecę, która wystarczy na wiele dni. Módlcie się na Różańcu. Czytajcie duchowe książki. Czyńcie akty przyjęcia Duchowej Komunii, a także uczynki miłości, które są nam tak potrzebne. Módlcie się z wyciągniętymi rękami lub padając na twarz, aby uratować wiele dusz. Nie wolno wam wychodzić na zewnątrz. Zaopatrzcie się w wystarczającą ilość pożywienia. Moce natury zostaną wstrząśnięte i deszcz ognia napełni ludzi przerażeniem. Miejcie odwagę! Jestem pośród was. Otoczcie opieką swoje zwierzęta podczas tych dni. Ja Jestem Stworzycielem i Opiekunem dla wszystkiego stworzenia, tak samo jak dla człowieka. Dam wam wcześniej znaki, kiedy powinniście pozostawić większą ilość jedzenia dla swoich zwierząt. Ochronie dobytek wybranych, w tym także zwierzęta, które będą później w potrzebie pożywienia. Niech nikt nie próbuje wychodzić na zewnątrz, nawet aby nakarmić swoje zwierzęta – kto będzie nieposłuszny temu słowu, zginie! Dokładnie zakryjcie okna. Moi wybrani nie powinni widzieć Mojego gniewu. Miejcie ufność we Mnie, a Ja będę waszą obroną. Wasza wiara zobowiązuje Mnie do przybycia wam z pomocą. Godzina Mego powrotu jest bliska! Jednak okażę Miłosierdzie. Najstraszliwszą karę będzie cierpieć świadek czasów. Moi aniołowie, którzy będą egzekutorami tej pracy, stoją już w gotowości z ostrymi mieczami! Szczególnie zadbają o zniszczenie tych, którzy Mnie przedrzeźniali i nie wierzyli w Moje objawienia.
Nawałnica ognia wyleje się z chmur i rozciągnie na całą ziemię! Sztormy, grzmoty, straszliwa pogoda i trzęsienia ziemi pokryją świat na kilka dni. Nastanie nieprzerwany deszcz ognia! Wszystko rozpocznie się w bardzo zimną noc. Te wydarzenia mają udowodnić, że Bóg jest Panem wszelkiego Stworzenia. Ci, którzy pokładają we Mnie nadzieję i wierzą w Moje słowa, nie mają się czego obawiać. Nie zaprę się tych, którzy rozpowszechniają Moje przesłanie. Żadna krzywda nie spotka dusz w łasce uświęcającej i tych, które szukają obrony u Mojej Matki.
Dam wam następujące znaki i instrukcje, w ten sposób możecie być przygotowani na nadchodzące wydarzenia:
Noc będzie bardzo zimna, a wiatr zacznie przeraźliwie huczeć i wyć. Po krótkim czasie usłyszycie grzmoty. Zamknijcie wszystkie drzwi i okna i z nikim nie rozmawiajcie z zewnątrz. Padnijcie przed krzyżem, żałujcie za grzechy i błagajcie o opiekę Mojej Matki. Nie patrzcie przez okno podczas trzęsienia ziemi, ponieważ gniew Boży jest święty! (Jezus nie chce, abyśmy ujrzeli gniew Boga, gdyż musi być rozważany w strachu i trwodze. Ci, którzy nie potraktują poważnie tego polecenia, zginą na miejscu). Wiatr przyniesie ze sobą trujące gazy, które rozniosą się po całej ziemi. Każdy, kto będzie cierpiał i umrze niewinnie, stanie się męczennikiem i będzie przebywał ze Mną w Moim Królestwie.
Szatan zatriumfuje! Jednak po trzech nocach ogień i trzęsienie ziemi ustaną. Następnego dnia słońce znów wzejdzie i oświeci ziemię. Aniołowie przybędą z Nieba i przykryją ziemię duchem pokoju. Uczucie niezmierzonej wdzięczności ogarnie tych, którzy przeżyją okropne doświadczenia – bliską karę – którymi Bóg nawiedza ziemię od jej stworzenia.
Wybrałem dusze także w innych krajach, jak: Belgia, Szwajcaria czy Hiszpania, i otrzymały one to samo objawienie, aby te kraje również mogły się przygotować. Módlcie się dużo w czasie tego Świętego Roku 1950. Ta katastrofa przyjdzie na ludzkość jak przebłysk światła, w chwili, gdy wschód poranku zostanie zastąpiony ciemnościami! Od tego momentu nikomu nie wolno opuścić domu lub wyjrzeć przez okno. Ja sam przybędę pośród grzmotów i piorunów. Słabsi powinni zawierzyć się Mojemu Najświętszemu Sercu. Nastanie wielki chaos z powodu całkowitych ciemności, które okryją ziemie, i wielu, wielu zginie od przerażenia i rozpaczy.
Ci, którzy będą „walczyć” dla Mojej sprawy, otrzymają łaski z Mojego Najświętszego Serca, a pokorny płacz skruchy: „KTÓŻ JEST JAK BÓG”, będzie ratunkiem dla wielu. Jednakże niezliczona ilość spłonie na otwartych polach jak wyschnięta trawa! Bezbożni zostaną unicestwieni, aby później sprawiedliwość narodziła się na nowo. Jak tylko nadejdą całkowite ciemności, nikt nie powinien opuszczać swojego domu lub wyglądać przez okno. Ciemności będą trwały dzień i noc, kolejny dzień i kolejną noc i jeszcze jeden dzień, lecz następnej nocy gwiazdy znów wzejdą na niebie, a przy nadchodzącym dniu ponownie ujrzycie brzask słońca i będzie to CZAS WIOSNY!
W ciągu dni ciemności Moi wybrani nie powinni spać, jak uczniowie w Ogrodzie Oliwnym. Muszą się modlić nieprzerwanie, a nie zawiodę ich. Zbiorę Moich wybranych! Piekło uwierzy, że włada całą ziemią, ale Ja ją odzyskam! Czy być może myślicie, że pozwoliłbym Ojcu na zesłanie takiej kary na cały świat, jeśli ludzie odwróciliby się od swoich zbrodni dla sprawiedliwości? Ale to z powodu Mojej wielkiej miłości te cierpienia za Moim dozwoleniem zostaną zesłane na was. Wielu Mnie przeklnie, a mimo to tysiące dusz ocali się przez nie. Żadne ludzkie rozumowanie nie jest w stanie pojąć głębin Mojej Miłości!
Módlcie się! Módlcie się! Pragnę waszych modlitw.
Moja Najdroższa Matka Maryja, św. Józef, św. Elżbieta, św. Konrad, św. Michał, św. Piotr, Mała Tereska, wasi Aniołowie Stróżowie niech będą waszymi rzecznikami. Błagajcie o ich pomoc! Bądźcie dzielnymi żołnierzami Chrystusa! Gdy powróci Światłość, niech wszyscy złożą dziękczynienie Świętej Trójcy za opiekę! Zniszczenia będą ogromne! Ale Ja, wasz Bóg, oczyszczę ziemię.
Jestem z wami. Miejcie ufność!”
Belgia, Szwajcaria, Hiszpania. Dobrze byłoby poznać również tamte apokaliptyczne głosy…
Błogosławiona Elena Aiello (+1961) słyszała 22 sierpnia 1960 r., w święto Niepokalanego Serca Maryi: „Módlcie się. Nie traćcie czasu, bo będzie za późno. Gęsta ciemność otacza bowiem ziemię, a nieprzyjaciel staje u drzwi!”.
W objawieniach rozpoczętych 18 czerwca 1981 r. w San Lorenzo del Escorial w Hiszpanii wizjonerka Luz Amparo Cuevas (1931-), otrzymała od Matki Bożej Bolesnej przekaz dotyczący trzech dni ciemności:
Bóg Ojciec ześle dwie bardzo wielkie kary. Jedna z nich to wojny, rewolucje. Inne nadejdą z Raju. Będą wielkie trzęsienia ziemi w niektórych krajach, cała Ziemia będzie pokryta ciemnością przez trzy dni, niczego nie będzie można zobaczyć, powietrzem nie będzie można oddychać, a w czasie tych dni ciemności jedyne światło dostarczać będą święte świece. Wierni muszą zostać w swoich domach, odmawiać Różaniec Święty i prosić Boga o Miłosierdzie. Kara spowoduje, że dwie trzecie ludzi zginie. Nic się nie stanie tym, którzy są z Bogiem i z Maryją Najświętszą.
26 grudnia 1988 r. Maryja powiedziała do Patricii Talbot: „Jeśli ludzkość się nie nawróci, nadejdą dni ciemności zapowiedziane w Apokalipsie i przez wielu wizjonerów”. Ale Matka Boża od razu dodała pewien szczegół: „Ziemia zostanie wyrzucona z orbity na trzy dni”. Mówi też o jakichś chemikaliach w atmosferze służących jako katalizator przy wybuchu ognia.
23 lipca 1996 r. mieszkający na przedmieściach Rochester John Larry miał wizję Jezusa ostrzegającego przed czasem trzech dni ciemności:
Otrzymałem cztery wizje na ten temat. Ujrzałem ogromną kometę z ognistym ogonem, która okrążając ziemię, zbliżała się coraz bardziej. I nagle ujrzałem, jak uderza w Ocean Atlantycki. Widziałem nawet to niesamowite wejście pod wodę i samo uderzenie pomarańczowego ognia w dno oceanu, co spowodowało powstanie przeogromnych fal, wyższych od najwyższych drapaczy w Nowym Jorku, jak mi to zostało pokazane w innej wizji. Zalana została cała wschodnia część USA i całe wybrzeże atlantyckie w Europie. Wstrząs spowodował przebudzenie się wielu wulkanów i wyrzucenia ławy i pary, które zmieszały się z gazami komety. Utworzony w ten sposób dym zaćmi słońce na trzy dni. Przytoczę wam teraz przekaz z 23 lipca 1996 roku. Po przyjęciu Komunii Świętej ujrzałem ogromny wulkan, z którego buchał czarny dym zasłaniający słońce. Jezus powiedział:
„Mój synu, w tej wizji oglądasz wybuch masywnego wulkanu, z którego wydobywa się czarny dym. Wprawdzie ujrzycie wzrost wybuchów wulkanicznych, lecz ten wybuch nastąpi dopiero, gdy kometa uderzy w Ziemię. Nastąpi ogromne zniekształcenie skorupy ziemskiej, co będzie przyczyną przebudzenia się wielu wulkanów. Złączenie się gazów i lawy wulkanicznej z gazami komety spowoduje trzy dni ciemności. Nastąpi zmiana biegunów magnetycznych i krótkotrwała zmiana orbity ziemskiej na większą. Przyciąganie słoneczne skoryguje zmianę orbity, lecz zanim to nastąpi, na Ziemi będzie zimniej. Podczas trzech dni ciemności podziemia lub jaskinie będą najlepszym schronieniem przed zimnem i unoszącą się siarką, która wypełniając powietrze, wychwytywać będzie z niego tlen. Módl się, mój ludu, i słuchaj moich pouczeń, a Ja skieruję cię, gdzie powinieneś iść, i obdarzę cię moim Chlebem Niebiańskim”.
Co to będzie? Czy Niebo ostrzega o skutkach wybuchu jądrowego? A może mówi o upadku jakiegoś kosmicznego bolidu, który wzbije w atmosferę tyle pyłu, że na kilka dni zapanuje na świecie nieprzenikniony mrok? Może, zgodnie z tym, o czym mówi Patricia Talbot, czas mroku rzeczywiście wiąże się z katastrofą kosmiczną? „Jeśli ludzkość się nie nawróci – mówi wizjonerka – nadejdą dni ciemności zapowiedziane w Apokalipsie i przez wielu wizjonerów. Ziemia wypadnie z orbity na trzy dni”.
Dlatego Maryja każe ludziom przeczekać ten czas w swych domach, więcej – poleca zamknąć drzwi, pozasłaniać wszystkie okna i nie wyglądać na zewnątrz.
Może rację mają ci, którzy uważają, że hasło „trzy dni ciemności” brzmi jak symboliczny okres zła? Trudno się z nim zgodzić, skoro ten przerażający wątek towarzyszy wielu nadprzyrodzonym interwencjom z Nieba.
Ich kres nastąpi po interwencji Najświętszej Maryi Panny. W jednym z objawień w 1993 r- Maryja mówiła: „Jestem świeżym powiewem w nowym dniu. Jestem światłem, posłanym, by rozproszyć ciemność”.
Wincenty Łaszewski
Kategoria: Apokalipsa, III wojna światowa, Nasz smutny czas, Szatan, Wielki Ucisk Tagged: 3 dni ciemności, apokalipsa, III wojna światowa
